- 09:42
- 12 Comments
W pewnym momencie myślisz sobie: to jest bagno. Nigdy nie uda mi się z tego wyjść. To nigdy się nie skończy. Czujesz się ze sobą źle. Obleśnie. Najchętniej wziąłbyś nożyczki i poodcinał sobie poszczególne części ciała. Przecież każda z nich jest ohydna. Jak teraz żyć?! W takim ciele? Z takimi nogami?
Pewnie zawsze już tak będzie. Brak samoakceptacji, uczucie bycia "grubą", kłótnie w domu, niemożność zjedzenia niczego ponad limit kalorii, który masz wrażenie, że wyrył Ci się w umyśle. Z jednej strony chciałbyś wszystko zmienić. Skończyć z tym. Lecz nie przeobrażasz myśli w czyny.
Przychodzi wszystko naraz. Mętlik w głowie, jak nigdy dotąd. Jak sobie z nim poradzić? Krzyk, płacz pod kołdrą i wtedy zaczyna się najgorsze...
Pewnie zawsze już tak będzie. Brak samoakceptacji, uczucie bycia "grubą", kłótnie w domu, niemożność zjedzenia niczego ponad limit kalorii, który masz wrażenie, że wyrył Ci się w umyśle. Z jednej strony chciałbyś wszystko zmienić. Skończyć z tym. Lecz nie przeobrażasz myśli w czyny.
Przychodzi wszystko naraz. Mętlik w głowie, jak nigdy dotąd. Jak sobie z nim poradzić? Krzyk, płacz pod kołdrą i wtedy zaczyna się najgorsze...
- 06:30
- 10 Comments
Pamiętam moment, gdy po raz pierwszy dotknęło mnie extreme hunger. Zaczęłam panikować:
,,To pewnie kompulsywne objadanie się!!!! Teraz przytyję do nadwagi i będę wyglądać jak klops..."
Dopiero, gdy zaczęłam przetrząsać najodleglejsze czeluści internetu zrozumiałam, że to wcale nie kompulsywne objadanie się.
I pojawił się dylemat: próbować dalej, czy nie?
Podczas pierwszego epizodu tak właściwie to się cieszyłam - wzięłam to za dowód tego, że jestem zdrowa. (chociaż teraz wiem, o tym, że "TROCHĘ" mi do pełnego zdrowia brakowało ;) ).
Zadzwoniłam do mamy mówiąc:
"Mamo udało mi się zjeść <to i to> w nocy! Ale super uczucie!!!"
Lecz następnego dnia było to samo. I następnego. I kolejnego. Jadłam coraz więcej. Powtarzałam sobie wtedy:
"I tak musisz jeszcze przytyć, bo ostatnio zgubiłaś parę kilogramów, a poza tym nadal nie masz miesiączki, więc to nic takiego."
Pocieszenie działało przez parę dni. Za każdym razem pchałam w siebie pełno jedzenia do momentu, aż nie czułam się tak, jakby mój żołądek miał eksplodować. Nawet jeśli już mnie mdliło nadal nie przestawałam. Najczęściej zdarzało mi się to w nocy. Lecz w końcu nadeszła chwila, gdy pewnego wieczoru przejadłam się tak bardzo, że skręcałam się z bólu na łóżku. Nie wytrzymałam.
Zadzwoniłam do rodziców z płaczem:
-Mamo ja już tego nie chcę. Czy to się kiedyś skończy? Mam chyba kompulsywne objadanie się. Dlaczego to musiało się przytrafić właśnie mnie?
-Spokojnie. Spróbujemy Ci pomóc. Zapiszę Cię do psychiatry,a do tego będę Cię pilnować, gdy będziesz wracała na weekend.
Pojawiła się nadzieja.
Wszystko znowu się zmieniło, gdy przyjechałam na parę dni do domu. W ciągu dnia próbowałam się trzymać w ryzach. Jeść normalnie. Zazwyczaj się udawało. A wieczorem? Wieczorem była "tragedia"...
Batony, ciasta, tosty, parówki, jogurty, serki, czekolada, ciastka... Wszystko w ilościach hurtowych. Robiłam to po kryjomu. Było mi wstyd. Za każdym razem, gdy ktoś z mojej rodziny akurat mnie przyłapał na pałaszowaniu czegoś w nocy czułam okropne wyrzuty sumienia. Jeszcze większe niż wtedy, gdy robiłam to w akademiku.
Pamiętam szczególnie jeden epizod , gdy mama przyszła do kuchni i przyłapała mnie na ponownym jedzeniu kolejnych batonów o 3 w nocy. Pomimo tego, że obiecałam jakoś to powstrzymywać i kłaść się wcześniej.
-Oddaj to. Dlaczego nie śpisz? Chowam to wszystko. A ty idziesz spać. Jasne?
A ja? Zaczęłam płakać... Dziwne? Bardzo. Ktoś, kto kiedyś miał anoreksję teraz płaczę o to, aby dostać jedzenie pomimo tego, że jego żołądek jest przepełniony już od kilku godzin. Szlochałam błagając ją o to, aby oddała mi moje słodycze. Nie chciałam ich ,ale czułam tak nieodpartą potrzebę, aby je zjeść, że nie wytrzymywałam.
Zdarzało się , że robiłam awanturę o to. Była sytuacja , gdy mój brat słyszał coś podobnego. Musielibyście widzieć jego zdziwioną minę.
W końcu pogodziłam się z częstym pojawianiem się extreme hunger i zaczęłam podchodzić do tego zdroworozsądkowo.
Powtarzałam sobie:
"Skoro tyle jem to znaczy, że organizm tego potrzebuje. To na pewno się ustabilizuje. On nie chce dla mnie źle. Niszczyłam go przez tyle czasu, więc teraz muszę go odbudować. "
Jeśli czułam potrzebę zjedzenia większej ilości jedzenia - robiłam to. ZERO OGRANICZANIA.
Mam dla Was parę porad, które powinny Wam pomóc :)
1. Tłumacz sobie w głowie dlaczego to się dzieje.
To nie ma zadziałać na Twoją niekorzyść. To jedzenie jest potrzebne do odbudowy Twojego organizmu. Posłużę się tu przykładem:
Kto odbuduje dom szybciej? 100 mężczyzn, czy 10?
Gdy dostarczasz mu większą ilość pożywienia regeneracja może działać w wielu miejscach na raz. Im dłużej trwasz w stanie niedożywienia/wyniszczenia, tym większe problemy ze zdrowiem w przyszłości.
2. Nie musisz mieć wyrzutów sumienia z powodu jedzenia "niezdrowych" rzeczy.
To nie jest tak, że od tych "niezdrowych", negowanych wszędzie słodyczy itp. przytyjesz nie wiadomo jak dużo. Jedzenie to jedzenie. Ja nie zauważyłam u mnie żadnych zależności wynikających z tego, czy w danym momencie jadłam więcej białka , czy też słodyczy.
Ale to nie jest tu najważniejsze, bo i tak pewnie podczas extreme hunger się nie dba :D
Najważniejsze jest to, że z tego wszystkiego wynikają dwie korzyści jednocześnie. Nie tylko przyczyniasz się do swojego zdrowia fizycznego, ale też przełamujesz się do różnych produktów, których nie jadłeś przez miesiące lub nawet lata ;)
Ja tak jak wcześniej już wspominałam, miałam tak np. z jedzeniem z różnych budek z kebabami, drożdżówkami, pączkami, posiłkami przygotowanymi przez innych. A myślałam, że nigdy nie uda mi się wyzbyć tego panicznego lęku :D
3. Extreme hunger nie trwa wiecznie.
U mnie trwało to dość długo. Minimum miesiąc na pewno :P Lecz wiem, że u każdego wygląda to inaczej. Niektórzy przejdę przez to w ciągu paru dni, a inni w ciągu dwóch miesięcy. To pewnie zależy od stanu organizmu. Mój musiał dostać nieźle w kość!
Zatem nie musicie się martwić, ponieważ nadchodzi moment, gdy to samo wygasa. Powoli, ale wygasa. Mówię tu o chęci pochłonięcia całej lodówki :D Haha
4. Nie możesz ograniczać.
To chyba najtrudniejsza sprawa. Większość ludzi ma ciężką do pohamowania chęć do wrócenia do diety. Odczuwa niesamowity strach przez to, co się dzieje. Zresztą to pewnie nic dziwnego, gdy wcześniej dana osoba jadła np. 1200 kalorii, a teraz potrafi pochłonąć ich 5000.
Wtedy trzeba sobie uświadomić, że jest to ogromna szansa. To jest podobna sytuacja np. do uprawiania sportu. Na początku jest strasznie trudno, wszystko Cię boli, czujesz się strasznie, bo mało co Ci wychodzi. Lecz potem zaczynasz coś pojmować. Poznajesz swoje ciało. Zauważasz, że bez wysiłku niczego nie osiągniesz.
Tak samo jest tu : no ok. Możesz zrezygnować przez strach.
Ale co Cię wtedy czeka?
Prawdopodobnie przez wiele lat lub nawet do końca życia będziesz się z tym "bujać". Nie wyjdziesz ze znajomymi na pizzę, bo przecież jeść coś takiego?! Będziesz gotować tylko kaszę jaglaną z warzywami, bo to takie zdrowe i dzięki temu nie będziesz mieć ochoty na słodycze. Nie tkniesz czekolady, którą kiedyś ubóstwiałeś , bo przecież już dawno temu skutecznie sobie wmówiłeś, że właściwie nawet jej nie lubisz i lepiej będzie dla Ciebie jeśli od słodyczy będziesz się trzymał na kilometr. Nie wyprawisz urodzin, bo jeszcze ktoś by Cię zmusił do zjedzenia kawałku tortu niewiadomego pochodzenia, z milionami kalorii (bo przecież przewertowałaś cały internet i już dokładnie pamiętasz, że zawartość tłuszczu w tym kawałku jest niedopuszczalna!). A na plaży? Na plaży za każdym razem będą na Ciebie spoglądać. "To pewnie dlatego, że zazdroszczą mi figury!" ( ja sobie to wmawiałam) z powodu tego, że wyglądasz nienaturalnie chudo. A gofry nad morzem? O nie! Bita śmietana? Co za syf. Musiałeś być głupkiem skoro kiedyś błagałeś rodziców o to, aby kupili Ci tego najbardziej wypasionego. No tak! I jeszcze coś! Spędzanie 99% czasu wolnego na oglądaniu jedzenia i przepisów kulinarnych.
Naprawdę uważasz, że dwa cięższe miesiące nie są warte zapobiegnięcia takiemu życiu?
To jest ogromna szansa. Twój organizm chce walczyć, a Ty mu musisz w tym pomóc. I zrobisz to. Teraz.
Trzymajcie się, kochani! Powodzenia!!! xxx
P.S. : Zapraszam serdecznie do komentowania i zadawania pytań na asku :D
https://ask.fm/notskinnyhappiness
- 23:17
- 35 Comments