"Niszczysz tą rodzinę"
11:04
Każdy z Was przynajmniej raz to słyszał. "Niszczysz tą rodzinę", "Wszyscy na tym cierpią". Może myślisz, że tak nie jest. A może jednak zdajesz sobie sprawę z prawdziwości tego zdania?
Słyszałam to wiele razy...
Naprawdę. Gdy był chora słyszałam to niemal codziennie. Może dlatego wtedy to w ogóle do mnie nie docierało. Jeśli człowiek słyszy coś bardzo często, w końcu nawet coś prawdziwego, mądrego może stać się czymś neutralnym. Pamiętam, że dla mnie, po jakimś czasie, było to niczym więcej jak zdaniem typu:
Pozmywaj naczynia.
Wiem, że to dziwne, ale taka jest prawda. Niby gdzieś z tyłu głowy czułam prawdziwość tego co mówią, lecz to w żaden sposób mnie nie motywowało.
Anoreksja mimo wszystko to skupienie tylko na sobie. No sami spójrzcie na to wszystko z innej perspektywy.
Chodzi o TWOJĄ wagę, o TWOJE BMI, o to, abyś to TY się dobrze czuł/a. Ponadto odcinasz się od znajomych, rodziny. Zamykasz się w swoim świecie, w którym jesteś tylko Ty iniejedzenie.
Chodzi o TWOJĄ wagę, o TWOJE BMI, o to, abyś to TY się dobrze czuł/a. Ponadto odcinasz się od znajomych, rodziny. Zamykasz się w swoim świecie, w którym jesteś tylko Ty i
Więc chcąc nie chcąc nie za bardzo przejmujesz się tym, co czuje Twoja rodzina, Twoi przyjaciele. Mam wrażenie, że empatia i uczucia zanikają. W trakcie choroby czułam się pusta i zimna. Uświadomiłam to sobie dopiero po jakimś czasie. Zadałam sobie pytania: czy potrafię kochać?; czy potrafię współczuć?; czy zależy mi na kimś w jakiś szczególny sposób?
Odpowiedź na wszystkie pytania brzmiała: NIE.
Co oni czują?
Teraz wyobraź sobie, że to Ty jesteś w sytuacji Twoich rodziców, czy rodzeństwa. Twoje dziecko/brat/siostra mają anoreksję. Po chwili zdajesz sobie sprawę, że niestety sprawa nie jest tak prosta, jakby się to wydawało. 17-latki nie przykujesz do łóżka i nie będziesz karmił kaszką manną na mleku. Nie wystarczy powiedzieć: "Jedz i nie ćwicz" lub "Jesteś za chudy - zrób coś z tym." Widzisz to wszystko - Twoje dziecko się wyniszcza, zabija, znika. A Ty szybko stajesz się kompletnie bezradny.
Próbujesz rozmawiać, lecz nie jesteś psychologiem, więc nie wiesz dokładnie, co można powiedzieć takiej osobie, a czego broń Boże nie wolno. Delikatnie sugerujesz, że przesadza; że już jest bardzo szczupła/y; że nie może jeść tak mało; że pójdziecie z tym do specjalisty. I co słyszysz w odpowiedzi?
Ja i anoreksja? Ja jestem na nią z gruba/y. I oszalałeś? Nie będę jeść tak dużo! Roztyję się jak świnia!
Moment posiłku. Dzień wcześniej ustaliliście, że to Ty będziesz odmierzać ich porcje, aby były obiektywne. Tym razem musi się udać. Więc sam nakładasz swojemu dziecku porcję obiadu - trochę mniejszą niż swoją - aby nie wywoływać awantury. Kładziesz talerz przed nim i się zaczyna. Kłótnia trwająca 30 minut:
Co to w ogóle ma być? To jest jedzenie? To jest tłuste jak smalec. Ohyda. Nie będę jeść takiego gówna. Nie tknę tego. Poza tym porcji większej już nie mogłeś/aś nałożyć? Mam największą porcję z Was! Nawet tata ma mniejszą.
I tak niemal codziennie.
Kiedy gotujesz ciągle jakimś trafem Twoje dziecko znajduje się w kuchni. Obserwuje wszystko co robisz. Dosłownie patrzy Ci na ręce. Gdy nalewasz olej na patelnię, cała/y roztrzęsiona/y mówi:
No nie tyle oleju! Ja tego nie zjem.
Zaczyna na Ciebie krzyczeć. Kolejna awantura.
To tylko kilka przykładów; resztę możecie dopisać sami.
Rozterki
Bywa, że już naprawdę rodzina nie wie co robić. Szczególnie, gdy BMI jest dramatycznie niskie, a dana osoba nadal chudnie. Pamiętam awantury dotyczące mojej choroby. Ale nie awantury przy obiedzie. Słyszałam jak rodzice się kłócą między sobą. Mój brat również często tam był (mam brata starszego o 3 lata). Wiele razy słyszałam, jak mama mówi:
Ja już tego nie wytrzymam. Ja już mam dosyć. Niech się wynosi z tego domu. Niech umrze, jeśli tego chce.
To były jedyne słowa, które do mnie docierały. Bolało. Jak cholera.
Dopiero teraz, gdy jestem zdrowa potrafię się postawić w sytuacji w jakiej oni się znaleźli. W najgorszym momencie, kiedy dziecko naprawdę nie chce współpracować, nie radzi sobie kompletnie, pomimo tego, że zaczęło uświadamiać sobie chorobę,a rodzina jest już kompletnie bezradna ,pozostaje tylko jedno - SZPITAL.
Pamiętam dzień mojej pierwszej wizyty u psychiatry. Myślałam, że tylko mnie zdiagnozuje i pomoże mi wyzdrowieć. To był psychiatra na kasę chorych (pisałam o tym w innym poście ;) ). Weszłam tam i z miejsca dostałam skierowanie na oddział. Byłam spanikowana, rozpłakałam się momentalnie. Ale mina mojego taty, który ze mną tam był mogła się równać z moją. On również cierpiał.
Ta decyzja musiała być dla nich okropnie trudna. Wiesz, że zamykasz swoje własne dziecko w szpitalu psychiatrycznym, gdzie nie możesz wyjść przez miesiąc na świeże powietrze. Gdzie nie będzie mogło chodzić do szkoły. Gdzie będzie odcięte od świata - nie można tam posiadać telefonu; można go było dostać chyba tylko na 2 godziny. Ale nie widzisz innego wyjścia.
Rozmawiałam o tym później z rodzicami. Powiedzieli mi, że cierpieli tak samo jak ja. Słysząc mój głos w słuchawce, błagający o wypis na żądanie i wiedząc, że nie mogą tego zrobić.
Oni też cierpią
U mnie, przez najcięższe stadium choroby - rodzina nie istniała. Byliśmy osobami, które żyją w tym samym budynku i kłócą się, gdy się na siebie natkną. Wiem, że na nich odcisnęło to wszystko poważne piętno. Pewnie mimo wszystko mniejsze niż na mnie, ale jednak wciąż ogromne.
Chcę po prostu, abyście ich zrozumieli. Abyście nie wymyślali jakichś fałszywych intencji, których nie ma. Rodzice nie chcą Was jak "najszybciej utuczyć". Oni naprawdę się starają. Wiem jak to jest - kiedy będziecie jeść wspólny obiad, anoreksja będzie Ci wmawiać, że ten z rąk mamy ma milion kalorii. Jest wiele innych podobnych sytuacji, w których będziecie ich posądzać o złe zamiary - jednak nie chcę ich przytaczać, bo boję się, że dopiero wtedy przyjdzie Wam do głowy: "Rzeczywiście może tak być" i zaczniecie schizować ;)
Traktujcie ich jak sprzymierzeńców. A nie jak wrogów. Wiem, że to nie jest łatwe i to nie stanie się ot tak, lecz próbujcie. Tłumaczcie sobie w głowie jaka jest prawda. Bo to rodzina zawsze będzie stała po Twojej stronie, nie anoreksja.
Miłego dnia !
xxx
Teledysk mi się nie podoba, ale piosenka <3
P.S.: Przepraszam, że zniknęłam, ale wiecie - muszę czasem też uporządkować swoje życie :) Muszę na nowo się przyzwyczaić do pisania dla Was :D
8 komentarze
Skąd ja to znam.....
OdpowiedzUsuńDo napisania tego posta skłoniła Cię prośba na asku? :P
OdpowiedzUsuńTroszkę tak :D
UsuńMogłabyś częściej wchodzić i odpisywać na asku??
OdpowiedzUsuńStaram się, ale mam również życie osobiste :D
Usuńtakie prawdziwe :( na szczęście w porę sobie uświadomiłam jak bardzo krzywdzę rodziców.....
OdpowiedzUsuńJakbym czytała sytuację z wczorajszego dnia. Może mogłabyś pisać dłuższy posty,bardziej refleksyjne? Naprawdę fajnie wyjasniasz, ale krótko. Czy teraz zjadasz WSZYSTKO co poda mama na obiad?
OdpowiedzUsuńDziękuję za radę - postaram się :D
UsuńJasne ;) Mam złe wspomnienia dotyczące zostawiania czegoś na talerzu - kojarzy mi się to z anoreksją, więc nawet, gdy nie mam miejsca, to wciskam na siłę :D