Czy inni mnie rozumieją? Dlaczego ja?

20:44

Hej :D

Przepraszam za tak długą nieobecność. :( Niestety kompletnie nie miałam ostatnio czasu zebrać myśli.

Pamiętam, że miałam kiedyś okres, gdy czułam się psycholką. Myślałam wtedy o sobie, jako o osobie nienormalnej, takiej, której ludzie nigdy nie zaakceptują. Dlatego nie mówiłam nikomu o moim problemie. Wiedziała o tym tylko jedna osoba spoza mojej rodziny: moja przyjaciółka.
Wspierała mnie dzielnie, lecz myślę, że w pewnym momencie to wszystko ją przerosło. No i zostałam sama...


Słyszałam wiele obraźliwych rzeczy o osobach z zaburzeniami odżywiania: nienormalne, rozkapryszone, itp. itd.... Za każdym razem, gdy to słyszałam, czułam się, jakbym dostała nożem w serce. "Czy oni naprawdę nie rozumieją jak to jest? Przecież, gdybym mogła tak po prostu to skończyć nie wahałabym się!"

ONI NIE ZROZUMIEJĄ.

 

 


Oni nie słyszą głosu mówiącego: NIE JEDZ TEGO, BĘDZIESZ SPASIONĄ ŚWINIĄ, gdy chcą zjeść kawałek czekolady lub parę frytek. Oni nie płaczą nad "ogromną" porcją obiadu, który nałożyła Ci Twoja mama, pomimo tego, że tak naprawdę jest to porcja dla małego dziecka. Oni nie mają przez cały dzień myśli w głowie rozpamiętującej zjedzone dodatkowe 50 kcal podczas śniadania. Oni nie czują dziwnych wyrzutów sumienia, gdy siedzą nieruchomo przez godzinę. 

I to nie jest tak, że oni dowiedzą się jak to jest. NIE. Nie mają jak. Dopóki nie wkroczyłam do tego piekła nie sądziłam, że wydostanie się z tego gówna jest trudniejsze niż wszystko inne, z czym musiałam się dotąd zmierzyć.  Bo to tylko jedzenie...

Oglądałam kiedyś program o "anorektyczkach" (jak ja nienawidzę tego słowa), tak około pół roku przed moją chorobą i jedząc Snickersa mówiłam do mamy: "Ja nie rozumiem jak można nie chcieć i nie lubić jeść. Co to za problem?" A jednak jest. 

I TO OGROMNY.

Ale chciałam Wam powiedzieć coś bardzo ważnego. To, że zachorowałyście nie czyni Was gorszymi. Mogło się to przydarzyć każdemu. Nie ma po co zastanawiać się: DLACZEGO AKURAT JA? 

Ona podchodzi do Was znienacka i ciągnie Was na samo dno, zanim zdążycie powiedzieć NIE.

Bardzo dużo rozczulałam się nad sobą. Ale po co? Co to zmieniło? 
Nic. Nadal nie wiem, dlaczego tak się stało. Naprawdę.

Po dłuższym czasie mogę rzec tylko jedno: ANOREKSJA MNIE ZMIENIŁA. I nie wiem , czy nie na lepsze. Widocznie tak miało być.

 Miałam zachorować. Miałam wygrać. Miałam zmienić mój sposób postrzegania wielu spraw.

 

 


Prawda jest taka, że dopiero teraz doceniam wagę życia. Wiem, że otarłam się o śmierć. Czułam jej oddech na karku. I wiecie co jest w tym wszystkim śmieszne? To ja nią byłam. Sama zabijałam się powoli. Pomału, ale skutecznie. Nie chciałam tego od początku, lecz nie potrafiłam tego powstrzymać. 
Gdy wyzdrowiałam czuję się tak, jakby wiele błahych problemów nie miało racji bytu. Co to za różnica, czy uwalę rok? Najwyżej. Nie ja pierwsza i nie ostatnia. Co z tego, że ktoś mnie nie lubi? Ja wiem, że jestem dobrym człowiekiem. 
I co najważniejsze nieważne co Ci mówi ta niszczycielka, gdy patrzysz w lustro. Ważniejsze jest to , co Ty myślisz o sobie i co sobą reprezentujesz. 
Tak naprawdę, to wszystko dookoła sprawia, że czuję się szczęśliwa lub smutna- nie wygląd, nie cyfra na wadze. Moje życie to ludzie, studia, muzyka, śmiech, oglądanie głupich filmików, quizy w pubie i jedzenie w McDonald's o 3 w nocy. A waga? Wszyscy mówią, że wyglądam świetnie.
A rodzina? Że dopiero teraz jestem sobą: pozytywna, uśmiechnięta, pełna życia, życzliwa i 

WOLNA.

WIDZĄ, ŻE WRÓCIŁAM, I ŻE CHCĘ ŻYĆ.

 A anoreksja? Jestem po części dumna z tego , że zachorowałam, bo dzięki temu mogłam wygrać najcięższą walkę w życiu, która za każdym razem w chwilach smutku motywuje mnie do życia, studiów, niepoddawania się. 




A do tego mogę Wam pomagać. I dziękuję Wam bardzo za to, że jesteście. xxx


You Might Also Like

2 komentarze

  1. To ja Ci dziękuję :) właśnie teraz dzięki Tobie jem śniadanie, jest mi niedobrze, jestem wzdęta i boli mnie brzuch, ale jem bo wiem,że tak trzeba, żeby się od tego uwolnić. Dziękuję Ci, bo w każdym Twoim poście widzę siebie i nareszcie widzę światełko w tunelu, bo już traciłam nadzieję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spóźnione "Smacznego!".
      Ja dokładnie w ten sam sposób do tego podchodziłam. To jest jedyna droga. Czasem trzeba podejść do jedzenia w sposób mechaniczny. Nawet, gdy nie miałam ochoty jadłam wszystko. Więc super taktyka! :D Kibicuję Ci w walce!!!

      Usuń