Extreme hunger występuje u niemal wszystkich osób wychodzących z anoreksji. Jest to jeden z najbardziej przerażających elementów recovery.
To ten moment, gdy jesteś głodny, ale nie jesteś głodny. Czujesz się najedzony, ale nie jesteś.
Gdy normalnie według przytoczonej już przeze mnie metody leczenia Minnie Maud jesz na przykład 3000 kalorii dziennie potrafisz wtedy skonsumować nawet 6000-10000 kalorii. To oczywiście powoduje panikę u osoby starającej się wyzdrowieć. Może to trwać jeden dzień, a może się przeciągać do miesięcy - żadna wersja nie jest zła. Każdy jest inny. Najważniejsze jest to, aby
NIE PRÓBOWAĆ TEGO ZAHAMOWAĆ!
Musisz się temu poddać. Wiem po sobie, że może to być okropnie trudne.
U mnie wyglądało to tak, że napady miałam w nocy. Gdy poszłam na studia schudłam od tej mojej wyznaczonej wagi. Wtedy stwierdziłam, że muszę dołożyć trochę jedzenia, bo czuję się za chuda. ;P Miałam wiele słodyczy w szafce (od zawsze je kolekcjonowałam, ponieważ, gdy tylko w sklepie rzuciła mi się w oczy jakaś limitka musiałam ją mieć :D ), więc doszłam do wniosku, że dołożę sobie z 300 kalorii do mojej codziennej diety. W ciągu dnia nie miałam na to za bardzo ochoty, dlatego robiłam to wieczorem. To właśnie któregoś wieczoru/ którejś nocy , nawet nie pamiętam jak to się stało miałam zjeść parę rządków czekolady, a zjadłam całą. A potem jeszcze jedną. I batona. A nawet cztery. A potem od razu poszłam spać.
I sama byłam w szoku, gdy przy pierwszym extreme hunger, zamiast czuć wyrzuty sumienia poczułam się wolna. Oczywiście odczuwałam jakiś dyskomfort psychiczny, ponieważ wychodzenie poza schemat było dla mnie czymś dziwnym, ale byłam z siebie tak dumna, że następnego dnia od razu zadzwoniłam do mamy jej to powiedzieć.
Na początku nadal rozpierała mnie duma: że jestem taka silna, ponieważ potrafię JEŚĆ KIEDY CHCĘ. Wszystko było w porządku dopóki nie wymknęło się to spod kontroli. To znaczy od początku nad tym nie panowałam, lecz dopiero później zdałam sobie z tego sprawę. Jadłam w nocy tak dużo, że nieraz płakałam z bólu. Czułam się tak jakby żołądek zamierzał mi zaraz pęknąć. Znowu wydzwanianie do mamy, ale teraz dlatego, że nie mogłam tego zahamować. Pochłaniałam wszystko co miałam w szafkach i lodówce.
Ciągnęło się to łącznie z dwa miesiące. Przytyłam wtedy do mojej wagi przed chorobą. Na początku czułam się z tym źle. Wydawało mi się, że wyglądam grubo, jednak po jakimś czasie przestało mi to przeszkadzać. Albo inaczej. Starałam się ignorować ten głos w głowie.
A potem stało się coś na co czekałam z 2-3 lata.
ODZYSKAŁAM MIESIĄCZKĘ.
Dopiero ta sytuacja przywróciła mi obiektywne patrzenie na moją sytuacją. Dotarło do mnie jak bardzo sobie wmawiałam, że tego nie potrzebuję; że wolę być w dużej niedowadze, ale "czuć się dobrze", niż ważyć więcej, ale móc mieć dzieci w przyszłości. W tym momencie poczułam się dobrze w swojej skórze. Stwierdziłam, że przecież nie jestem gruba, a to co podpowiada mi anoreksja jest jedną wielką bzdurą.
To jeszcze bardziej mnie napędziło. Wtedy wiedziałam, że choćbym miała płakać nocami chcę się wyzbyć tych demonów raz na zawsze. Nie ważne, co będzie - wszystko jest lepsze od tkwienia w tym bagnie. Wszystko.
Po jakimś czasie wpadłam na pomysł, że nie będę mieć w akademiku słodyczy - będę kupować rzeczy, które bardziej hamują apetyt. Jeden dzień było lepiej. Już się cieszyłam , że extreme hunger minął. Lecz już następnego dnia zaczęło się znowu. Paczka płatków na raz z litrem mleka? EASY. :D
Dotarło do mnie w końcu, że to wszystko musi minąć samoistnie. Trzeba tylko tak jak przy innych etapach recovery zacisnąć zęby i poddać się temu.
Zdarzało się to coraz rzadziej,a mi zaczęło to być obojętne. Po prostu jeśli miałam na coś ochotę jadłam to. I tyle. Potrafiłam się nawet z tego śmiać.
"Ej, patrzcie zjadłam trzy tabliczki czekolady. Pobijecie mnie?"
Aż w końcu minęło zupełnie. Oczywiście zdarza mi się, że mam ochotę na tabliczkę czekolady lub nawet więcej, ale każdy czasem tak ma ;) A szczególnie kobiety :D
1. To nie jest tak, że organizm przyzwyczaja się do jedzenia 6000 kalorii dziennie.
Pamiętam, że obawiałam się tego przechodząc przez ten etap. Wyobrażałam sobie to tak, że mój organizm przez cały czas będzie się domagał tych 6000 kalorii, a ja będę tyła w nieskończoność.
To tak nie działa. ;) Po takim wyniszczeniu organizm musi się odbudować. Wiadomo - chciałby to zrobić jak najszybciej. Pomyśl sobie o tym jak wyglądają Twoje kości, mięśnie, włosy, paznokcie, skóra, zęby. Cały ten nadbagaż idzie na odbudowanie tego.
2. Twoje ciało uzupełniało deficyt biorąc energię z mięśni, kości, organów i nerwów. Ponadto zatrzymywało różne biologiczne funkcje, aby zaoszczędzić energię. Mam tu na myśli między innymi: miesiączkę, spowolniony metabolizm metabolizm, problemy z sercem.
To działa mniej więcej tak. Wyobraź sobie: został zniszczony dom, przeszło przez niego tornado. Kto szybciej go odbuduje? Jedna osoba? Czy dwadzieścia? Tak samo jest w tym przypadku. Przez to, że dostarczysz organizmowi odpowiedniej ilości energii, szybciej będzie mógł się zregenerować.
3. Pewnie się zastanawiasz, czy możesz jeść fast-foody, słodycze, wysoko przetworzoną żywność.
Powiedziałabym, że to jest nawet wskazane. Zrobisz podwójnie dobrą robotę :D Ja dzięki extreme hunger przełamałam się do wielu rzeczy, których wcześniej się obawiałam. U mnie można mówić tu o pączkach, drożdżówkach, ciastkach z piekarni, różnych potrawach o nieznajomej wartości energetycznej, a także kaloriach w płynie. Potem, gdy extreme hunger odejdzie w niepamięć, bez obaw będziesz mogła sięgnąć po każdą potrawę ;)
4. Extreme hunger to nie jest to samo, co kompulsywne objadanie.
Pamiętam, że bardzo się bałam, że ten apetyt przerodzi się u mnie w kompulsywne objadanie lub bulimię. Teraz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to nie prowadzi do innych zaburzeń odżywiania, o ile oprzesz się "pokusie" ponownego ograniczania jedzenia lub prób spalenia dostarczonych kalorii poprzez wyczerpujące ćwiczenia. Musisz zaufać swojemu ciału.
5. Mój brzuch jest wielgachny. Wyglądam jakbym była w ciąży.
To całkiem normalne. Ja nadal tak miewam. Jest to tak zwane food baby. Nie jest to tłuszcz, ani nie przytyłaś tyle od jedzenia. To wszystko to jedzenie zalegające w brzuszku. Najlepiej wtedy napić się herbaty miętowej lub wody z cytryną (przynajmniej u mnie to w jakimś stopniu pomaga ;) )
Podsumowując: spokojnie! :D Nie musicie panikować. To tylko jest jeden z etapów recovery. Przechodziła przez to prawie każda dziewczyn, która wychodziła z anoreksji. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania piszcie śmiało na asku, na e-mail lub w komentarzach ;)
MIŁEGO DNIA KOCHANI! xxx
- 07:00
- 12 Comments